Każdy dzień jest inny, choć wszystkie do siebie dość podobne w zaistniałych okolicznościach. Jak wygląda mój dzień? Z całą pewnością staram się wykorzystać każdy na 100% i stworzyć wokół siebie przestrzeń, która będzie cieszyć, pachnieć i smakować w tym trudnym czasie
Od poniedziałku do piątku wstaję mniej więcej ok. 7:00, ogarniam siebie, ogarniam temat śniadania i o 8 zaczynam pracę. Mam ten komfort, że pracuję zdalnie. Choć w przypadku 5 letniej latorośli w domu, bywa to nie lada wyzwaniem.
Dieta dla duszy
Muszę przyznać, że od kiedy przeszłam na homeoffice, a na zewnątrz dzieje się tyle złego – stosuję dietę, która koi duszę. Nie liczę kalorii, nie zastanawiam sie co jest fit, a co nie fit. Całkiem sporo gotuję, piekę i jem to, na co mam ochotę, nie przejmując się specjalnie efektami. To faza gastroprzyjemności, która aktualnie absolutnie poprawia mój nastrój.
Warto się jednak poruszać
Nie ma wątpliwości, że przez “uwięzienie” w domu, przestaliśmy się ruszać. Biorąc pod uwagę powyżej opisaną dietę, doszłam do wniosku skoro dla duszy już robię coś kojącego, to najwyższa pora na ciało. Za namową koleżanki z redakcji zaczęłam ćwiczyć jogę z Gosią Mostowską. Na YT znajdziecie zajęcia dla doświadczonych w tym temacie, ale również dla początkujących joginek. Poniżej wklejam filmik.
Coś dla oka
Pomimo, że na zewnątrz już piękna i słoneczna wiosna, nie możemy sobie w pełni pozwolić na korzystanie z jej uroków. Dlatego postanowiłam odgruzować pozimowy balkon i nieco go okwiecić. Wiadomo, że nie zastąpi to spaceru po parku bądź pobytu na działce, ale cieszy oko. Mój balkonowy ogródek czas START.
Chwila dla siebie
Gdy przychodzi wieczór mam wreszcie wyczekaną po całym dniu chwilę dla siebie. Co wtedy? Przejrzałam Netflix, HBO GO i niestety nie znalazłam nic co aktualnie miałabym ochotę obejrzeć. Jak nie film, to książka. Zaczęłam więc poszukiwania w internetowej księgarni. Zamówiłam książkę Eleny Ferrrante (kimkolwiek jest ta enigmatyczna postać), gdyż pokochałam ją miłością dozgonną po przeczytaniu cyklu neapolitańskiego. Tym razem też się nie zawiodłam, choć pierwsze 30 stron szło mi dość opornie. Resztę pochłonęłam w dwa wieczory. Elena Ferrante w niebywały sposób opisuje tajniki kobiecej psychiki. “Czas porzucenia” ukazuje portret kobiety zostawionej przez męża po kilkunastu latach małżeństwa – od momentu dowiedzenia się o fakcie, przez wyparcie, sięgnięcie dna, akceptację i odrodzenie na nowo. Nie będę zdradzać, więcej szczegółów, ale z całą pewnością jest to autorka warta uwagi.