Ktoś kiedyś powiedział ciekawe zdanie, że za każdym sukcesem mężczyzny stoi kobieta. I pewnie jest w tym stwierdzeniu dużo racji, bo umówmy się – bez nas ten świat już dawno przestałby istnieć. Jednak rola kobiety we współczesnym świecie diametralnie uległa zmianie od czasów, kiedy w mniemaniu wielu samców alfa nadawałyśmy się tylko do gotowania ciepłych obiadków, zbierania brudnych skarpetek czy przyszywania guzików. Z czasem zaczęłyśmy poznawać swoją wartość i dostrzegać, że drzemie w nas ogromny potencjał. Wielkie słowa uznania należą się przede wszystkim naszym odważnym przodkiniom, sufrażystkom, które tak zaciekle walczyły o prawa kobiet w czasach nadgorliwego szowinizmu i samouwielbienia mężczyzn, które doprowadziły przecież do niejednej katastrofy w historii.
Choć mamy XXI wiek i mogłoby się wydawać, że dyskryminacja kobiet pozostała jedynie melodią przeszłości, to jeszcze dużo musi upłynąć wody w Wiśle, żebyśmy mogły bez cienia wątpliwości powiedzieć, że faceci traktują nas na równi ze sobą. Która z nas siedząc na fotelu pasażera w samochodzie prowadzonym przez partnera nie usłyszała z jego ust niewybrednych komentarzy w stylu: „Przed nami na pewno baba za kółkiem, gorzej być nie mogło” choć po chwili okazuje się, że sprawdzą całego zamieszania jest niedoszły Robert Kubica. Podobnych tekstów jest cała masa, jednak to pokazuje, jak wciąż musimy walczyć ze stereotypami i udowadniać swoją wartość. Dobra wiadomość jest taka, że wszystko jest w naszych rękach. Jesteśmy cholernie silne i nie dajmy sobie wmówić, że „kobiety to słaba płeć”. Niedoczekanie.
Kobieta ≠ kura domowa
„Miejsce kobiety jest w kuchni” – jeden z rodzaju tekstów, który w ułamku sekundy potrafi rozjuszyć nawet te z nas, które uważają się za oazę spokoju. Czy istnieje jakaś pisana zasada, że kobieta powinna być służącą mężczyzny i być na jego każde skinienie? Czy sensem naszego istnienia jest tylko rodzenie dzieci i zajmowanie się domem? Nasze ambicje sięgają znacznie dalej, choć to wcale nie oznacza, że nie lubimy spełniać się w roli matki czy żony. Jedno drugiego nie wyklucza, choć niektórzy pracodawcy (faceci oczywiście) wciąż patrzą na nas krzywo tylko dlatego, że nie możemy spędzać długich nadgodzin w biurze, za które i tak nikt nam nie zapłaci. Ba! Nawet nie podziękuje.
Kobieta nie jest przystosowana do piastowania wysokich stanowisk? Absolutna bzdura. Kończymy te same studia i odbywamy staże na tych samych zasadach. Jednak męska duma często nie może znieść faktu, że jakaś „dziunia” okazała się po prostu bardziej kompetentna. Nie możemy dać się stłamsić – mamy takie samo prawo do wysokich zarobków, które są owocem naszej ciężkiej pracy i wielu nieprzespanych nocy za czasów studenckich.
Kobieta sukcesu – co to tak naprawdę znaczy?
Czy żeby mówić o sobie w podobnych kategoriach musimy zawsze wyglądać perfekcyjnie i zachowywać się jak na damę przystało? Kobieta sukcesu to przede wszystkim kobieta spełniona i szczęśliwa. Wyidealizowany image lansowany coraz częściej w mediach społecznościowych to tylko robienie dobrej miny do złej gry, za które otrzymuje się pokaźne honorarium od sponsorów. Wiadomo, że żadna z nas nie chce pokazywać swoich słabości. Lubimy nosić pełny makijaż, mieć idealny manicure czy założyć na siebie markowe ubrania.
Ale nie dajmy się zwariować. Nie starajmy się na siłę robić z siebie kogoś, kim nie jesteśmy. Leniwy wieczór w powyciąganych dresach, z paczką czipsów pod pachą i lampką wina w ręku to nie grzech. Róbmy to, na co mamy ochotę, a nie tylko i wyłącznie to, czego się od nas oczekuje. Szkoda życia na ciągłe zamartwianie się i rozkładanie wszystkiego na czynniki pierwsze, choć po prostu mamy to zakodowane w genach.
Multitasking? Jesteśmy mistrzyniami świata!
O naszej wielozadaniowości powinny powstać powstać poematy liryczne. Gdyby kazać mężczyznom jednocześnie ugotować obiad, zająć się dziećmi, a w międzyczasie podstawić im pod nos rachunki do opłacenia to w 99% przypadków skończy się to prawdziwym kataklizmem. Co prawda dobrej organizacji można się nauczyć, jednak płeć przeciwna nigdy nie zdoła dorównać naszemu mistrzowskiemu poziomowi multitaskingu. Działamy metodologicznie, w oparciu o wcześniej opracowaną strategię, a w sytuacjach stresowych potrafimy na chwilę się zatrzymać i ocenić je trzeźwym okiem. Nie to co mężczyźni – gdy tylko grunt zaczyna palić im się pod nogami natychmiast wykonują „telefon do przyjaciela” (a raczej ukochanej), dzięki któremu znów mogą zapanować nad sytuacją.