Joanna Godecka to terapeutka, konsultantka i komentatorka zagadnień związanych z praktyką obecności, relacjami, poczuciem własnej wartości, samooceną kobiet. Autorka książek tj. “Bądź pewna siebie” , “Nie odkładaj życia na później” oraz “Szczęście w miłości”.
1. Pani najnowsza książka nosi tytuł „Przestań się zamartwiać”. To doskonała rada, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy wszystkim się przejmujemy. Ale czy niemartwienie się jest w ogóle możliwe?
Martwienie się to rezultat braku zaufania do siebie, do świata, do przyszłości. Więc warto założyć, że kiedy zbudujemy to zaufanie, a jednocześnie poczucie bezpieczeństwa, nie będziemy się martwić, tylko podchodzić do życia jak do procesu rozwoju, w którym różnych rzeczy doświadczamy, uczymy się poprzez wyzwania. Nasze wzorce nam to utrudniają, ponieważ dopóki patrzymy na rezultaty tego, co robimy, jak na sukces albo porażkę, nie widzimy szerszego kontekstu. Martwimy się, gdy myślimy o przyszłości, obawiając się zmian, ale to życie jest zmianą. Celem życia jest rozwój.
2. Nieudana randka, reprymenda od szefa, wystąpienie publiczne, choroba w rodzinie . Przyczyny stresu i zmartwień są bardzo różne. Na jakie najczęściej skarżą się osoby, które odwiedzają Pani gabinet?
Zwykle stresem jest to, co dotyczy sfery życia, w której nie czujemy się pewnie. Jeśli nie czujemy się dość kompetentni, boimy się utraty pracy. Gdy uważamy się za nie dość atrakcyjnych, rozwija się w nas obawa przed brakiem partnera, utrzymaniem związku, samotnością, porzuceniem przez partnera itp. Czasem nie umiemy nawiązywać relacji towarzyskich, zawodowych albo nie sprawdzamy się, gdy trzeba podjąć ryzyko. Jeśli zakładamy, że sobie nie poradzimy, czujemy się bezradni. A jeśli ktoś postrzega siebie jako słabego i bezbronnego, lęk i stres zaczynają być stałym elementem codzienności.
3. Wydaje się, że niektórzy ludzie snucie czarnych scenariuszy mają we krwi i kompletnie nie potrafią z nim walczyć. Czy zamartwianie się można więc uznać – tak jak alkoholizm czy palenie papierosów – za nałóg? Jak sobie z nim poradzić?
Istotnie jest to rodzaj toksycznego przyzwyczajenia. W pewnym momencie tak utrwalamy w sobie lękowe nastawienie, że inne reakcje się nie pojawiają. Dlatego warto zacząć świadomie zmieniać schemat reagowania, czyli:
- zastanowić się, co jest źródłem lęku (zwykle jest to skutek poczucia bezradności, braku poczucia bezpieczeństwa, wsparcia, wiary w siebie itp.),
- przyjrzeć się temu, czy nasze obawy są prawdziwe, bo zwykle tak nie jest,
- zadać sobie pytanie, jak inaczej mogę i chcę zareagować i uczyć się innego sposobu myślenia i reagowania.
Taka zmiana to świadomy akt woli. Zmiana nastawienia do własnego lęku i tego, co go wywołuje.
Kiedy pracuję z kimś nad zmianą starego schematu, co można nazwać budowaniem poczucia bezpieczeństwa, nie ograniczamy się do logiki, ale działamy również w obszarze emocji przez generowanie pozytywnych stanów różnymi metodami. Okazuje się bowiem, w świetle nowych badań naukowych, że nasze serce ma własny „mózg”. Nie jest to tylko mięsień pompujący krew. Komórki neuronalne, które stanowią aż 60% jego masy, tworzą własny zapis. Można powiedzieć, że mamy swój lęk w pamięci serca. Ten zapis też musi zostać zmieniony na pozytywny. Kiedy nie chcesz się bać, musisz wiedzieć, jak chcesz się czuć, a „ucząc” się tych emocji, zaczynasz reagować w inny sposób.
4. Wieczny pośpiech, długotrwały stres, nieustanne napięcie. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele negatywnych bodźców towarzyszy nam każdego dnia. A przecież wszystko to odbija się na naszym zdrowiu psychicznym i fizycznym. Dokucza nam zły nastrój, jesteśmy rozdrażnione, cierpimy na bezsenność, nasza cera zdradza oznaki zmęczenia. Jakie jeszcze konsekwencje ciągłego zamartwiania się mogą nas spotkać?
Stres i jego wpływ na zdrowie jest przedmiotem prac wielu zespołów badawczych. Grupa fizjologów z Uniwersytetu Ohio przeprowadziła badania, które udowodniły, że nasze myśli – czy to w postaci nastroju, przekonań, emocji, lęku czy depresji – mają bezpośredni wpływ na układ odpornościowy. Konkretniej rzecz ujmując, myśli zdają się leżeć u podstaw zawiłej zależności pomiędzy układem immunologicznym i dokrewnym a ośrodkowym i obwodowym układem nerwowym.
Jak to się dzieje? Otóż neuroprzekaźniki, hormony i neuropeptydy „transportują” nasze myśli w obrębie całego organizmu, nie omijając komórek układu odpornościowego. Jeśli myśli są negatywne, osłabiają cały układ.
Poza tym negatywne myślenie przekazujemy otoczeniu w pozawerbalny sposób i przez to niejako prowokujemy to wszystko, czego chcielibyśmy uniknąć. Te wnioski również są już potwierdzone naukowo.
5. Pisała już Pani o szczęściu w miłości, nieodkładaniu życia na później, pewności siebie i zamartwianiu się. Każdy z tych tematów wydaje się niezwykle istotny bez względu na wiek i płeć. Czy dostrzega Pani inne uniwersalne problemy, które chciałaby Pani poruszyć w kolejnych książkach?
Już pracuję nad kolejną książką. Jej tematem będzie budowanie pozytywności w życiu. Aby przyniosło nam ono maksimum szczęścia i radości. Po to tu jesteśmy, aby tworzyć dobre relacje ze sobą, z ludźmi, zwierzętami, planetą, wszechświatem. Uwielbiam tę myśl: „Ciesz się życiem, chyba że masz inne plany…”.